Jego zdaniem „żaden wielki wynalazek nie powstał w rezultacie pracy jakiejś komisji. Wynalazek jest zawsze wynikiem twórczości jednostki” [Whitfield, 1979, s. 206], Jednak i on potrzebował innych ludzi, zwłaszcza wówczas, gdy trzeba się było przebić ze swoim pomysłem do wpływowych osób i instytucji. Bez poparcia odpowiednich instytucji nie byłby w stanie żadnego ze swych wynalazków urzeczywistnić (może poza wynalezioną przez siebie lekką metalową kulą dla inwalidów po chorobie Heinego-Medina).
Pokonywanie oporu otoczenia jest problemem dla każdego wynalazcy. Niektórych zniechęca to do dalszej pracy, ale w przypadku Wallisa tak nie było. „Jestem zdania – pisał – że im silniejsza jest opozycja, jaką się napotyka, tym więcej przychodzi do głowy pomysłów i tym większy wysiłek wkłada się w pracę” [Whitfield, 1979, s. 207].
B. Wallis w swoich wspomnieniach zwracał uwagę na szczególną rolę doświadczenia w pracy wynalazcy. Uważał, że sama wiedza teoretyczna to za mało. Sam zresztą przyznawał się do poważnych luk w swoim wykształceniu, chociaż po wielu perypetiach szkolnych udało mu się (i to podobno w pięć miesięcy) zdobyć dyplom na londyńskim uniwersytecie. Jego zdaniem „rzecz w znacznej mierze polega nie na wiedzy, lecz na doświadczeniu. Często nie umiem rozwiązać zadania różniczkowego. Zwracam się wówczas do młodego studenta uniwersytetu, który to za mnie robi. Nie potrafiłby on jednak skonstruować tego. co ja wymyśliłem po wielu latach doświadczenia. Trzeba również przeżyć odpowiednio wiele lat na świecie, by docenić zapotrzebowanie ludzkości na taki czy inny nowy wyrób. Po takim spostrzeżeniu następuje proces intensywnego myślenia, aż stopniowo zaczyna dojrzewać w umyśle koncepcja. Wtedy zasoby doświadczenia pozwalają na jej realizację. Młodemu człowiekowi brak jest tego doświadczenia, brak mu również znajomości świata dającej determinację potrzebną do urzeczywistnienia pomysłu. A sprawa wymaga niemało determinacji” [Whitfield, 1979, s. 208].
Leave a reply