Henryk Sęk został dyrektorem państwowego przedsiębiorstwa „Automatyka” w wyniku konkursu jeszcze w 1989 r. i w trudnym okresie transformacji ustrojowej niewielu można by znaleźć dyrektorów dużych zakładów równych mu stażem. W tym czasie wielokrotnie miał do czynienia z mediami. Wiedział, że firma musi dbać o swój obraz w opinii publicznej i że jednym z zadań szefa jest tworzenie tego obrazu, dlatego nie odrzucił zaproszenia do popularnych Sygnałów Dnia, emitowanych w programie pierwszym Polskiego Radia. Bał się jednak „niefrasobliwości” dziennikarzy, wynikającej z braku głębszej wiedzy o jego „polu aktywności”, oraz natarczywych pytań.
Z telefonu komórkowego połączył się ze swoim zastępcą inżynierem Brodzkim i zapowiedział możliwość spóźnienia na codzienną odprawę kierownictwa przedsiębiorstwa, która zaczynała się zawsze o godz. 8:0Prosił Brodzkiego o rozpoczęcie odprawy i prowadzenie jej do czasu jego przybycia. Ustalili jednocześnie, że podstawowym tematem powinno być zagrożenie terminu dostawy systemu sterowania kotłem dla jednej z elektrowni na południu kraju.
Odkładając aparat i stając w korku na rogu ulic Puławskiej i Rakowieckiej, mimo woli ciepło pomyślał o Brodzkim, który był współpracownikiem lojalnym, dokładnym, systematycznym, starannym, o głębokiej wiedzy technicznej
– 1 niemałych zdolnościach organizacyjnych. Brakowało mu jednak, w opinii Sęka, przysłowiowej „iskry bożej”, wizji, wyczucia strategicznego, nowatorskich pomysłów. Tych miał aż za dużo szef działu marketingu inżynier Jan Seńko.
Leave a reply